Justyna w wieku 6 lat dowiedziała się, że ma obustronne uszkodzenie nerwu słuchowego. Ogromna pasja do piłki nożnej i nieocenione wsparcie bliskich, pozwoliły jej sięgać po marzenia. W rozmowie opowiedziała o swojej wadzie, miłości do sportu, swoich sukcesach, ale i wyzwaniach, z jakimi spotyka się na boisku.
Mówi się, że piłka nożna to męski sport
Anna: Miłość do piłki nożnej wśród kobiet nie jest zbyt popularna, skąd u Pani właśnie taka pasja?
Justyna: Podobno jeszcze dobrze chodzić nie umiałam, a już „biegałam” za piłką. Odkąd pamiętam zawsze byłam ruchliwym dzieckiem. Moje dzieciństwo to jeszcze te czasy kiedy od rana do wieczora biegaliśmy po podwórku. Dodatkowo bajka „Kapitan Jastrząb,” znana też jako kapitan Tsubasa sprawiła, że się zakochałam w piłce nożnej. Dynamiczność, nieprzewidywalność i ciągła zmienność jest tym, co fascynuje mnie w tym sporcie - mówi się, że nie ma dwóch takich samych meczy.
Jak wyglądały początki piłkarskiej przygody?
Początki mojej przygody z rozgrywkami sięgają trzeciej klasy szkoły podstawowej. Zaczynałam w nieco innej dyscyplinie, bo w koszykówce. Jednak każde wyjście po szkole prowadziło mnie prosto na boisko, gdzie z chłopakami kopałam piłkę, ile było pary w nogach.
Takie poważne treningi piłkarskie zaczęłam mniej więcej w wieku 17 lat. Nie było łatwo. Nagle weszłam na pełnowymiarowe boisko, wymagania treningowe były wysokie, a rywalki na boisku były szybsze, wytrzymalsze, bardziej doświadczone. Jednak prawdziwa pasja pozwoliła mi wytrwać w tym co robię, mimo wielu trudności.
Kobieca piłka nożna
Jak wygląda kobieca piłka nożna w Polce i na świecie?
W piłce nożnej niesłyszących w naszym kraju mamy tylko coroczne turnieje rozgrywane w ramach Mistrzostw Polski, gdzie drużyny spotykają przeważnie w weekend i rozgrywają między sobą bój o Mistrzostwo Polski zarówno na hali, jak i na trawie - z tym, że na trawie gramy w drużynach siedmioosobowych ze względu na małą ilość drużyn i zawodniczek. W rozgrywkach międzynarodowych mecze na murawie są już na pełnowymiarowym boisku po 11 zawodniczek.
Jeśli chodzi piłkę nożną kobiet w „normalnym” wydaniu to mamy zorganizowane ligi na szczeblu centralnym i lokalnym. Zaczynając od najwyżej, mamy Extraligę Kobiet oraz I i II ligę - rozgrywki centralne. Natomiast III, IV i gdzieniegdzie V liga, które są rozgrywane lokalnie z podziałem na terytoria geograficzne.
Czy ma Pani jakieś kobiece idolki w tym sporcie?
Szczerze mówiąc moimi idolami są piłkarze - Andrea Pirlo i Andrés Iniesta. Kobieca piłka dopiero od 4 lat przeżywa rozkwit, również ten medialny. Wcześniej oglądało się głównie panów, a o piłkarkach wspominało jedynie krótką informacją, jeśli dana drużyna wygrała mistrzostwa świata. Dziś moją uwagę przykuwają: Alexia Putellas i Aitana Bonmati.
Kto Panią najbardziej motywuje do działania?
Nieocenione wsparcie płynie ze strony rodziców. To dzięki nim mogłam się realizować w sporcie i spokojnie podążać w swoim kierunku. Istotnym wsparciem są też koleżanki, te od serca, które ciągnęły mnie w chwilach zwątpienia. Bardzo sobie cenię również okres współpracy z jednym z trenerów reprezentacji, Aleksandrem Opaczewskim, który darzył mnie pełnym zaufaniem na boisku.
Komunikacja – największe wyzwanie
Gra Pani w drużynie osób niesłyszących, proszę powiedzieć, jak wyglądają treningi?
Na początku wypada zaznaczyć, że uczestniczę w dwóch „światach”. Gram i trenuję zarówno w normalnej drużynie, jak drużynie osób niesłyszących. Z metodycznego punktu widzenia nie ma tu większych rozbieżności. Widać je dopiero na płaszczyźnie komunikacji.
W zespołach dla niesłyszących zawodniczki mają wady słuchu na odmiennych poziomach – część jest słabosłysząca i mówiącą, a część głucha. Niektóre operują tylko językiem migowym, inne zarówno fonicznym jak i migowym, są też osoby, które migać nie potrafią. Z tego względu trener na zajęciach operuje dwoma językami, posiłkuje się tablicą do rysowania niuansów taktycznych, a najistotniejszą formą komunikacji jest po prostu pokaz.
A jak to wygląda na boisku?
W porównaniu do gry ze słyszącymi, brakuje takich komunikatów, jak „plecy”, „czas”, „po linii”, „puść”, „moja”. Grając z niesłyszącymi musimy w większej mierze polegać na własnych umiejętnościach i na zgraniu się ze sobą – zarówno jako zespół, jak i na poziomie poszczególnych zawodniczek.
Diagnoza, wyzwania i życiowe sukcesy
Jest Pani osobą niesłyszącą od urodzenia?
Nie. Moja wada pojawiła się w wieku 6 lat na skutek częstych infekcji gardła, antybiotykoterapii oraz zapalenia uszu. W tamtych czasach możliwości diagnostyczne były ograniczone. Pamiętam tylko, że na badania pojechałam do Warszawy.
Werdykt jaki mi przekazano brzmiał obustronne uszkodzenie nerwu słuchowego. Obecnie używam ładowalnych aparatów zausznych. Posiadam dwie pary – jedną do codziennego użytku, a drugą dobraną pod trudy treningowe, przede wszystkim pod wytrzymanie sporej ilości wilgoci.
A co stanowi największe wyzwanie w Pani codziennym życiu?
Mobilizacja do ciężkiej pracy. Po tych kilkunastu latach wyczynowego sportu, który odbił się też na zdrowiu, nie jest już tak łatwo wyjść na kolejny trening. Umysł już tak łatwo nie daje się oszukać, że będzie warto, że będzie przyjemnie. Dzisiaj już zrobienie dodatkowego kilometra czy podrzucenie kolejnego kilograma to bardziej świadomość poczucia obowiązku, walka z samym sobą. Jest to po prostu praca do wykonania.
Największe sportowe osiągniecie to?
Niewątpliwie są to dwa srebra zdobyte podczas Igrzysk Olimpijskich w Piłce Nożnej. Pierwszy z 2017 roku w Samsun w Turcji i drugi z 2022 roku w Caxias do Sul w Brazylii. Bardzo cenne jest dla mnie również złoto Mistrzostw Europy w Futsalu w fińskim Tampere w 2019 roku, które zostało zdobyte w dramatycznych okolicznościach i dało poczuć smak mistrza.
Trochę z innej strony, spełnieniem moich marzeń jest to, że mogę żyć tylko ze sportu. Dzisiaj, dzięki piłce nożnej zarabiam na siebie - to jest mój sportowo-życiowy sukces.