Implant ślimakowy pozwolił mu usłyszeć świat na nowo. Posłuchaj, ta praca ma sens - poznaj historię Roberta

Czas czytania artykułu: 6 minut
by Ania
04.10.2023

Robert Niechciał Junior od ośmiu lat uprawia crossfit, w tym roku uzyskał tytuł magistra z fizjoterapii na Uniwersytecie Opolskim i właśnie czeka na prawa do wykonywania zawodu, aby móc pomagać innym. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Robert w wieku 4 lat usłyszał świat na nowo, kiedy to wszczepiono mu implant ślimakowy. W przeprowadzonej rozmowie opowiedział o rozczarowaniach, barierach, szukaniu swojej drogi i niesamowitym wsparciu rodziców, jakie towarzyszy mu każdego dnia. Posłuchaj, ta praca ma sens.

Anna: Uprawia Pan crossfit. Czym jest ta dyscyplina sportu?

Robert: Crossfit jest planem treningowym, będącym alternatywą dla klasycznych ćwiczeń wykonywanych na siłowni. Jest to interwałowy program siłowo-kondycyjny, który wykorzystuje ruchy funkcjonalne o wysokiej intensywności i ciągłej zmienności. Jego celem jest optymalizacja kompetencji fizycznych, do których zalicza się komponenty zdrowotne, takie jak siła i wytrzymałość mięśni, wytrzymałość sercowo-naczyniowa, elastyczność i skład ciała oraz sprawność fizyczną, czyli zwinność, szybkość, równowaga, koordynacja, czas reakcji i moc.

Trening polega na wykonywaniu kilku ćwiczeń z zakresu gimnastyki, cardio oraz podnoszenia ciężarów przez określony czas tak szybko, jak to możliwe lub przez tyle powtórzeń, ile jest się w stanie zrobić w ustalonym czasie. Dzięki ćwiczeniom funkcjonalnym możemy z większą łatwością wykonywać proste czynności niezbędne w codziennym życiu, jak siadanie i wstawanie, wchodzenie po schodach bez wyczerpania, schylanie się po torbę z zakupami czy przenoszenie czegoś z miejsca na miejsce.

Jak wygadały początki uprawiania właśnie tej dyscypliny?

Od dzieciaka zawsze uprawiałem coś rekreacyjnie, aby nie siedzieć w domu, głównie za sprawą moich rodziców. Swoje początki miałem w capoeirze i na basenie. W okresie dojrzewania potrzebowałem czegoś bardziej „męskiego”, żeby się wyżyć, i tak trafiłem na boks. Z biegiem czasu coraz bardziej podobał mi się ten sport, miałem świetnego trenera i ambicje - chciałem startować w zawodach, na ringu.

Bardzo szybko zostałem jednak uświadomiony, że w dyscyplinach kontaktowych nie dostanę pozwolenia lekarskiego na start, ze względu na ryzyko związane z uszkodzeniem podskórnie wszczepionego chipa, który łączy się z procesorem słuchowym. Jestem genetycznie obustronnie niesłyszący od urodzenia. Jest to głuchota całkowita, aby móc słyszeć, mam wszczepiony implant ślimakowy.

Rozczarowany zacząłem szukać czegoś, w czym mógłbym się wykazać i rywalizować. Tutaj muszę oddać honory mojemu tacie, który odkrył, że jest taka dyscyplina, jak crossfit. To był strzał w dziesiątkę i od 8 lat nie rozglądam się za innym sportem.

Patrząc na Pana doświadczenie, proszę zdradzić, od czego warto zacząć?

Myślę, że warto mieć za sobą jakiekolwiek zaplecze sportowe. Dużo ludzi wchodzi w crossfit, gdyż są już znudzeni swoimi dyscyplinami. Dzięki temu odżywają na nowo, a ich wypracowana wcześniej forma nie idzie na marne, wręcz ulega poprawie i pozwala zapobiec ewentualnym urazom. Oczywiście zdarzają się i tacy, którzy nie mają nic wspólnego ze sportem. Najważniejsza jest wtedy cierpliwość, zimna głowa i odpowiedzialny trener, który potrafi właściwie poprowadzić krok po kroku.

Jaki jest Pana największy sukces sportowy?

Możliwość startu i udowadnianie sobie, że jedyne bariery, jakie są to te w mojej głowie, i że można je przełamywać. Myślę, że przełamywanie tych barier i ciągły progres to ogromną satysfakcją, jaką czerpię z tego sportu, a największą radość dają mi treningi w ekipie. Szczypta rywalizacji i zabawy zawsze gwarantuje udany trening.

Jak wyglądają przygotowania do zawodów?

Głównie trenując według planu treningowego OnPointAthletics. Staram się również dbać o optymalny sen, zdrowo się odżywiać, słuchać swojego ciała, żeby się nie zajechać i przede wszystkim mieć z tego fun. W końcu o to w tym wszystkim chodzi.

Który ze startów zapadł szczególnie w pamięci?

Ciężko powiedzieć. Z każdych zawodów wyniosłem niesamowite wspomnienia i jest ich niemało. W pamięci przywołuje różne obrazy, są to momenty, w których moi bliscy wspierają mnie, w których maluje się duma i radość na ich twarzach, a także te, w których rywalizuję z kolegami-innymi zawodnikami.

Większość zawodów, w których brałem udział, były zorganizowane w Polsce. Raz startowałem w Czechach, a w tym roku, na przełomie września i października będę brał udział w zawodach, które odbędą się w Maladze, w Hiszpanii.

Czy poza crossfitem uprawia Pan inne dyscypliny sportowe?

Crossfit daje tę możliwość, że łączy wiele dyscyplin takich jak na przykład olimpijskie podnoszenie ciężarów, gimnastyka oraz wszelkiego rodzaju sporty wytrzymałościowe - bieganie, pływanie, jazda na rowerze, więc ciężko byłoby mi znaleźć inną dyscyplinę, a zwłaszcza czas na nią.

Co stanowi największe wyzwanie?

Od strony sportowej wydolność tlenowa. Nie jestem fanem długich treningów cardio, a zwłaszcza biegania. Podczas zawodów jest to niestety moja największa bolączka, ale cały czas nad tym pracuję. Od strony technicznej największe wyzwanie stanowi implant, a dokładnie dbałość o niego. Muszę uważać, żeby z procesorem nic się nie stało. Chodzi o to, aby nie przemókł od potu lub nie odczepił się podczas szybkich i gwałtownych zmian ruchu.

Zamiast aparatów słuchowych ma Pan implant ślimakowy. Czym jest implant i jaka jest różnica między nim, a aparatami?

Aparaty wspomagają słabszy słuch. Można je porównać do mini głośników umieszczonych przy uszach, które poprzez wzmocnienie dźwięku, pozwalają lepiej słyszeć. Implant ślimakowy natomiast daje możliwość słyszenia przy całkowitej głuchocie lub przy znacznym niedosłuchu. Jest to rodzaj protezy słuchowej, który jest operacyjnie wszczepiany do kości czaszki. Bezpośrednio przesyła on sygnał do nerwu słuchowego.

Dlaczego Twoi rodzice zdecydowali się na implant ślimakowy?

Do 4 roku życia nosiłem aparaty słuchowe. Moi rodzice jednak widzieli, że niewiele mi to pomaga, zwłaszcza przy takiej wadzie słuchu, jaką mam, dlatego podjęli trudną decyzję i zdecydowali się na operację wszczepienia implantu ślimakowego. Dzięki temu w wieku 4 lat usłyszałem świat na nowo.

Z perspektywy rodzica zabieg jest bardzo poważny, ponieważ jest to ingerencja w głowę dziecka. Wiąże się to oczywiście z pobyt w szpitalu, rekonwalescencją, a następnie gojeniem się ran. Operację wykonano w klinice w Kajetanach, a przeprowadził ją sam profesor Henryk Skarżyński. Jestem mu dozgonnie wdzięczny za jego pracę i wkład w rozwinięcie takiej technologii.

Jak wygląda opieka po założeniu implantu?

Głównie jest to rehabilitacja słuchowa, spotkania z inżynierem słuchu, aby za pomocą feedbacku jak najlepiej ustawić procesor pod pacjenta. W moim przypadku były to jeszcze zajęcia z logopedą, które umożliwiły mi jak najlepiej rozwinąć aparat mowy.

W jaki sposób implant wpłynął na możliwość kontaktu z Panem?

Sam oczywiście nie pamiętam i nie jestem w stanie opowiedzieć o zmianie, jaka zaszła w związku z założeniem implantu słuchowego. Tata mi opowiadał, że pamięta, że przed wszczepieniem implantu byłem bardzo nerwowy. Odnosił wrażenie, że wszystkie możliwości aparatu już wyczerpałem i nadal brakowało mi możliwości komunikacji ze światem. Mama dodaje, że z jej perspektywy wszystko diametralnie się zmieniło, a szczególnie moje podejście do świata. Tak jakbym nagle zaczął słyszeć na sto procent. Dało mi to możliwość rozwijania aparatu mowy. Choć oboje czasem w żartach się śmieją, że mogli mnie nie implantować, bo zacząłem za dużo gadać i się wykłócać, to uważają, że podjęta przed laty decyzja, była najlepszą, na jaką mogli się zdecydować. Nie było dnia, żeby jej żałowali.

Implant ślimakowy otworzył drzwi do świata.

Zdecydowanie tak. Wpłynął na moje życie, dał mi możliwość rozmawiać z bliskimi, zawierać nowe znajomości, zdobywać nowe doświadczenia. Tak na marginesie powiem, że w mojej edukacji szkolnej było parę takich sytuacji, w których nauczycielki niedowierzały, że jestem głuchy, kiedy dowiadywały się, że mam implant.

Czym zajmuję się Pan poza uprawianiem sportu?

W lipcu obroniłem tytuł magistra z fizjoterapii na Uniwersytecie Opolskim, więc czekam na przyznanie prawa do wykonywania zawodu, żebym mógł pracować w zawodzie. Obecnie prowadzę treningi personalne oraz grupowe.

O autorze

Ania
Ania, EB & Communication Team Coordinator
Miłośniczka dobrej kuchni, kochająca jazdę na rowerze i górskie wędrówki. W wolnych chwilach gotuje i piecze, a w torebce zamiast portfela trzyma aparat.