Pracuj z ciekawymi ludźmi - poznaj Roberta, dyrektora Demant Business Services Poland

Czas czytania artykułu: 8 minut
by Luiza
14.12.2023

W pracy dyrektor, a prywatnie mąż, tata trójki synów, miłośnik stolarki i ogrodnictwa, dla którego praca w kulturze skandynawskiej jest czymś więcej niż tylko pracą. Od 15 lat jest związany z Demant, a droga ta przyniosła wiele nauki, nawiązanych relacji i zatrudnionych pracowników.

Luiza: Wiemy, że twoja ścieżka kariery w grupie Demant jest bardzo długa. Opowiedz, kiedy się zaczęła i jak się rozwijała.

Robert: Do niedawna początek swojej kariery datowałem na 2001 rok, ponieważ mamy ciągłość zatrudnienia z poprzedniej firmy -  Sonion, która była i jest firmą produkującą komponenty do aparatów słuchowych. W połowie 2007 roku Oticon Polska Production, w ramach umowy, zaczął przejmować od Soniona infrastrukturę i pracowników, a ja oficjalnie zostałem pracownikiem Oticon w kwietniu 2008 roku i od tego momentu teraz datuję swój początek w Demant. Choć warto tu przypomnieć, szczególnie nowym czytelnikom, że w 2013 r. Oticon zmienił się w DGS, zostając jednocześnie największą spółką Demant (wcześniej holdingu William Demant), a w 2021 r. DGS zamieniło się w Demant.

Przez pierwsze trzy lata byłem zatrudniony na stanowisku analityk finansowy procesów biznesowych, a później jako specjalista ds. systemu ERP. W tamtym czasie jako IT podlegaliśmy pod dział Finansów, którym zarządzała i do dzisiaj zarządza Małgosia.

Później, w miarę rozwoju organizacji, potrzebowaliśmy coraz większego wsparcia IT i dostałem propozycję objęcia roli koordynatora działu IT. Wysokie kompetencje naszych pracowników zwróciły uwagę szefa działu globalnego IT w Dani – Christiana. Zaczęliśmy rozmowy na ten temat i w 2012 roku zatrudniliśmy Kamila – specjalistę ds. wsparcia systemów Navision. Jego wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Kamil, nie tylko był świetnym specjalistą, ale zbudował z kolegami w Danii bardzo dobre relacje, co zaowocowało tym, że podjęto decyzję o ponownym powiększeniu zespołów. Między innymi zatrudniliśmy wtedy, do dziś pracujących z nami, Krzysię i Krzyśka. Dziesiątka na tarczy znowu oberwała! Również wtedy objąłem stanowisko managera IT i zostaliśmy „samodzielnym” działem wspierającym aktywności lokalne i globalne Oticon.

Gala rozdania Diamentów Forbesa 2023

Czy praca w branży medycznej miała dla ciebie wtedy znaczenie?

Aplikując do firmy Sonion nie miałem świadomości, że jest to branża medyczna. Wtedy zachęcił mnie fakt, że była to firma zagraniczna, gdzie na co dzień używano języka angielskiego oraz że wynagrodzenie pojawiało się na koncie regularnie co miesiąc – dbała o to i dba nadal Edyta. Moje dotychczasowe doświadczenie zawodowe opierało się na pracy w firmach polskich, a bardzo chciałem płynnie używać angielskiego.

A jak teraz patrzysz na tę kwestię?

Pracując już, powiedzmy, 22 lata w tej branży w firmach skandynawskich, na pewno uległem jej wpływowi. Różnice dobrze widać w czasie rozmów o pracy z osobami pracującymi w odmiennych kulturach organizacyjnych. Stanowisko dyrektora dodaje perspektywę i łatwiej dostrzec, jakie ma to znaczenie dla otoczenia. Widzę, jak bardzo firma wspiera i jest nastawiona na pomoc ludziom potrzebującym, a nie tylko na biznes. W związku z tym, że wspieramy osoby z wadami słuchu i dotykamy kwestii z tym związanych, to bardzo mocno oddziałuje na nas wszystkich. Nie można tutaj nie wspomnieć samego wpływu kultury skandynawskiej, pod którym jesteśmy na co dzień. Praca w tej branży i w takim środowisku ułatwia dążenie do bycia dobrym człowiekiem.

Zaczynałeś jako specjalista, a później zostałeś managerem IT. Była to dla ciebie duża zmiana?

Była to dla mnie zarówno duża, jak i wymagająca zmiana. Nowością było to, że do tej pory byłem odpowiedzialny za wynik pracy moich własnych rąk, a kiedy zostałem managerem, byłem odpowiedzialny za wynik pracy kolegów. Pamiętam jak ówczesny dyrektor powiedział mi „Za każdym razem kiedy pójdziesz i zrobisz coś za swojego pracownika to przegrałeś, bo to nie ty powinieneś był to zrobić”. Praca była bardzo dynamiczna. Na bieżąco trzeba było rozwiązywać różne problemy, później trzeba było pójść do domu się z nimi przespać i rano przyjść z nowym nastawieniem, a przy tym ciągle iść do przodu. Na pewno był to dla mnie proces dynamicznego wzrostu, przy pomocy i wsparciu innych osób.

Był to też wymagający i intensywny czas pod kątem tempa w jakim rozwijała się nasza organizacja. Z punktu widzenia produkcji mogliśmy zobaczyć, że ilość wyprodukowanych aparatów stale wzrastała. Natomiast z mojego punktu widzenia to był wzrost zespołu IT i ilości osób, z którymi nawiązywałem kontakty i budowałem relacje, abyśmy mogli zatrudniać i działać nie tylko lokalnie, ale i globalnie.

W tamtym czasie bardzo dużo się podróżowało do Danii, dwa wyjazdy w miesiącu to było minimum. Myślę, że to zaowocowało szczególnie w okresie pandemii, kiedy to zmniejszyła się ilość podróży służbowych i musieliśmy pracować zdalnie. Dzięki bezpośredniemu poznaniu, łatwiej było nam wypracować sposób współpracy na odległość.

Kolejną rzeczą, która się zmieniła wraz z objęciem roli managera były pierwsze rozmowy o podwyżce. Do dziś pamiętam tę pierwszą z Maciejem, który po 15 minutach spotkania, zaproponował: „Robert, widzę, że cię to męczy. Uznajmy, że to „tak” będzie i kończmy to spotkanie”. Dobrze, że wtedy w dziale było tylko 6 osób!

Następna była nauka przeprowadzania rozmów rekrutacyjnych. Spotkałem w swojej karierze rekruterów, z którymi w trakcie spotkań rozumieliśmy się bez słów. Zadaniem było nauczyć się dobrze wybierać spośród wszystkich kandydatów, zarówno pod kątem kompetencji, jak i dopasowania do zespołu i charakteru firmy. Czasem zdarzało się, że na etapie rekrutacji dwie strony decydowały, że to nie jest stanowisko dla tej osoby – za wysokie kompetencje kandydata, profil stanowiska niezgodny z charakterem. Mieliśmy przypadki, gdzie po takiej rozmowie, dostrzegając w kimś potencjał, poprosiłem o możliwość zadzwonienia do nich, kiedy będziemy mieli odpowiednią dla nich pozycję – zgodziły się. Taka historia przydarzyła się Karolinie i Pawłowi – oboje nadal są z nami. Kiedy w zespole było nas już około 40, przyszedł do mnie Wiktor i powiedział „Wiesz co Robert, jak patrzę na nas wszystkich w zespole, to widzę jeden wspólny mianownik – podchodzenie do każdego tematu z otwartością, chęcią pomocy i poszukiwania rozwiązań.Jak ty to zrobiłeś?”. I faktycznie taki był cel, więc cieszyłem się, że się udało.

Utworzenie spółki DGS Business Services (obecnie Demant Business Services Poland) i przeniesienie części działu IT do nowego biura w Szczecinie zmieniła coś dla ciebie?

W 2015 roku przeprowadził się w pierwszej kolejności dział Finansów oraz R&D, a my jako IT przeszliśmy w 2016 roku. W nowej lokalizacji mieliśmy całkiem dużo swobody i więcej miejsca, a to wpływało na chęć rozwoju i zatrudniania kolejnych osób. Dla mnie personalnie wiele się nie zmieniło – moim przełożonym nadal pozostawał Christian. Pewnego razu, tuż po przeprowadzce, trochę na pamięć, zamiast do Oxygena dojechałem do Mierzyna – 15 lat zrobiło swoje!

Teraz jesteś dyrektorem Demant Business Services Poland. Jak się czułeś obejmując to stanowisko?

Byłem zaskoczony tą propozycją. Jak rozmawiałem ze swoim przełożonym o moich planach i gdzie siebie widzę za 5 lat, to mówiłem, że tak za 5-8 lat może mógłbym zostać dyrektorem. Po czym pół roku później Christian mówi mi, że właśnie nadszedł ten czas. Oprócz zaskoczenia czułem też radość. Ale to była radość osoby, która jeszcze nie wie co ją czeka! Oczywiście w tym wszystkim pomógł i nadal pomaga fakt, że pracuję już w tej firmie wiele lat i znam nie tylko pracowników w Polsce, ale również w Danii.

A personalnie….

Pracujemy w firmie skandynawskiej i mówimy tu do siebie po imieniu, nie funkcjami. Nigdy też nie oczekiwałem, że ktoś mnie będzie tak tytułował, a jak komuś się już to zdarza, to tylko w formie żartu, co mnie cieszy.

W naszej organizacji każdy z nas sam sobie parzy kawę i wszyscy wiedzą, że nie korzystam z firmowego ekspresu tylko mam swój przelewowy. Czasami jak opowiadam coś moim znajomym spoza firmy, którzy wiedzą że jestem dyrektorem, to się pytają „A to ty nie masz sekretarki?”, a ja odpowiadam „Mam aż 5! Ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, aby prosić je o parzenie kawy”. To dopiero byłby precedens opisany w newsletterze.

Co jest dla ciebie ważne w pracy w Demant zarówno z punktu widzenia pracownika jak i dyrektora?

Z punktu widzenia pracownika to myślę, że jest to stabilność biznesu. Wiem, że jak jutro przyjdę do pracy to firma dalej będzie istniała i dzięki temu mogę myśleć też o innych aspektach w swoim życiu jak np. rozwój osobisty czy prywatne inwestycje.

A z punktu widzenia dyrektora to najważniejsza jest kultura pracy, czyli traktowanie ludzi tak, jak samemu chciałoby się być traktowanym, z poszanowaniem ich życia prywatnego, z wzajemnym szacunkiem. Takie podejście bardzo ułatwia mi pracę. Myślę, że mógłbym się nie odnaleźć w innej kulturze pracy niż nasza.

Rola dyrektora jest bardzo wymagająca i czasami stresująca. Jak więc odpoczywasz i spędzasz swój prywatny czas?

Dbanie o dom i ogród to jest moja codzienność. Odkąd w 2008 roku wprowadziłem się do swojego domu to zawsze mam coś do zrobienia i pojęcie nudy u mnie nie istnieje. Codziennie idąc spać mam co najmniej trzy rzeczy, których nie zdążyłem zrobić. A czy są one potrzebne? Czasem mamy z żoną odmienne zdania. Sam zrobiłem nawodnienie w swoim ogrodzie łącznie z położeniem rur nawodnieniowych, zaprogramowaniem tego i ustawieniem sterowania tym z telefonu. Mamy również ogród owocowo-warzywny i razem z żoną odpoczywamy dbając o ten kawałek naszej ziemi. Dodatkowo zajmuję się stolarką. W minione wakacje wciągnąłem się w robienie mebli ogrodowych z palet i wszystkich znajomym obdarowałem takim kompletem.

Jakiej rady udzieliłbyś osobie, która chce się rozwijać w Demant?

Aby była otwarta na różne możliwości rozwoju i naukę. Aby nie ograniczała się tylko do działu, w którym obecnie pracuje, ale patrzyła na firmę całościowo. Patrząc po ścieżkach kariery naszych pracowników, mamy wiele osób, które zaczynały jako specjaliści w jednym dziale, a teraz są dyrektorami, niekoniecznie tego samego działu. Nasza firma daje możliwości rozwoju i warto z nich skorzystać.

 

O autorze

Luiza
Luiza, Senior HR Specialist
Z Demant związana od listopada 2018 roku. Odpowiada głównie za przyjemniejszą część pracy w firmie, jaką są benefity. Wolny czas najchętniej spędza z książką lub z aparatem.